Potrzebujemy siebie, czyli o międzypokoleniowej solidarności w książkach dla dzieci
Żyjemy w czasach kultu młodości. Starość jest ukrywana, nie pasuje do ładnych obrazków na Instagramie, psuje nastrój, świdruje wzrokiem. Źle się sprzedaje, więc lepiej udawać, że jej nie ma, że nas nie dotyczy. A przecież wcześniej czy później zastuka i do naszych drzwi i nie da się ich nie otworzyć.
„Świat należy do młodych, ale bez wsparcia starszych i doświadczonych osób nic oni nie zdziałają. Dzień Solidarności Międzypokoleniowej to dobra okazja na wspólny dialog". W kalendarzu dni nietypowych, 29 kwietnia, figuruje takie święto. Wiedzieliście?
Gdy to przeczytałam, pomyślałam o książkach dla dzieci, w których bohaterami są dzieci i dorośli w jesieni życia. Literatura pełna jest pięknych i mądrych opowieści o bliskości między dwoma pokoleniami, które dzieli wszystko, ale równocześnie tak bardzo są sobie potrzebne, bo ta młodość i starość potrafią pięknie czerpać od siebie. Wiedza i doświadczenie kontra świeżość i ciekawość świata. Książek jest dużo, nie wymienię wszystkich, tylko kilka, które są mi bliskie.
Droga na górę
„Droga na górę” (Marianne Dubuc, wydawnictwo Wytwórnia) to opowieść o Pani Borsukowej, która od lat co niedzielę wyrusza na wyprawę na górę. Po drodze spotyka sąsiadów, z każdym zamienia kilka zdań i nikogo nie zostawia w potrzebie. Któregoś razu dołącza do niej mały kotek, który bardzo pragnie towarzyszyć jej w wędrówce, a że jest malutki — dotąd nie zdobył się na odwagę, by samodzielnie spróbować. Ramię w ramię z Borsukową jest raźniej i bezpieczniej. Wędrują więc razem. Maluch, słuchając opowieści Borsukowej, uczy się świata, nabiera odwagi i pewności. A potem, gdy Borsukowa nie ma już siły na niedzielne wędrówki — wchodzi na górę sam, by opowiadać jej, co widział, kogo spotkał i przynosi jej ciekawe znaleziska. Staje się jej oczami i uszami. Po odejściu Borsukowej kotek kontynuuje jej dzieło i daje innym to, co sam otrzymał. Piękna to i wzruszająca opowieść o młodości i starości i o tym, ile mogą sobie nawzajem zaoferować.
Smacznego, proszę wilka!
Tak pisać potrafi tylko Marta Guśniowska (il. Jaga Słowińska, wyd. Tashka). Jest tu dowcip, żywy język, doskonałe dialogi, wartka akcja. W skrócie: pod drzwiami starego wilka, który szykuje się już do odejścia na tamten świat (naprawdę jest już stary), pojawia się niespodziewany gość. Zajączek! Maleństwo straciło ojca (jak myślicie, co się z nim stało?), a że zupełnie jeszcze nie zna życia i praw rządzących światem — oczekuje od wilka pomocy. Wilk najchętniej zjadłby zajączka na śniadanie, ale raz, że powstrzymuje go przed tym Pajączka, jego współlokatorka, a dwa, czuje się trochę winny zaistniałej sytuacji (sieroctwo zajączka). Dziecko patrzy na niego z nadzieją, wierzy, że wilk odstawi go do domu, do babci. Wilk opiera się, ale wreszcie ulega namowom i podejmuje wyzwanie Pajączki. Tak, odprowadzi zajączka do domu... Ich droga to czas przemiany — wilk, to stare, zrzędliwe wilczysko ulega urokowi młodości i radości i coraz bardziej zależy mu na tym, by malec cały i zdrowy trafił do domu. Chce stać się dla niego kimś lepszym, kimś wartym zaufania... Między bohaterami rodzi się przyjaźń. Jak skończy się ta metaforyczna powieść drogi — drogi przez las i drogi ku końcowi, drogi przemian i przewartościowań u schyłku? Bardzo wzruszająca lektura, przy czytaniu której raz nie możemy powstrzymać się od śmiechu, by za chwilę pilnie potrzebować chusteczek...
Niezłe ziółko
Między babcią Eryka, a chłopcem jest zrozumienie, dużo sympatii i troski. Babcia nie daje gotowych recept, ale potrafi pytając i słuchając sprawić, że chłopiec sam znajduje odpowiedzi. Dzięki babci nabiera wiary we własne możliwości i siłę, by rozwiązać szkolne konflikty z rówieśnikami. Starsza pani jest mądra, wyrozumiała i cierpliwa. I jak nikt wie i rozumie, co trapi wnuczka. Przepiękna opowieść o międzypokoleniowej przyjaźni i bliskości. A do tego jaka ta babcia wspaniała - zjeździła pół świata na MOTORZE (!) w poszukiwaniu leczniczych roślin i potrafi tak czarować, że każdy dzień jest dla Eryka pełen fantastycznych przygód.
„Niezłe ziółko", Barbara Kosmowska, il. Emilia Dziubak, wyd. Literatura.
Czy umiesz gwizdać, Joanno?
„Czy umiesz gwizdać, Joanno” Ulfa Starka (il. Anna Hoglund, wyd. Zakamarki) opowiada o chłopcu, który nie miał dziadka, więc ... postanowił go sobie znaleźć. I znalazł. W domu starców.
Między Bertilem (chłopiec) i Nilsem (starszy pan) nawiązuje się nić porozumienia, a sympatia przeradza się przyjaźń. Chłopcy (Bertilowi w wyprawach do pana Nilsa towarzyszy kolega) wnoszą mnóstwo światła i radości w życie starszego pana. Organizują mu niezapomniane urodziny z jedzeniem czereśni na drzewie włącznie. A Nils cudownie odnajduje się w roli dziadka. Przepiękna historia o przyjaźni i potrzebie posiadania kogoś bliskiego, bardzo polecam!
Zdjęcie główne pochodzi z książki „Droga na górę".
Komentarze
Prześlij komentarz