Z pamiętnika uczennicy, czyli o nauczaniu zdalnym (2 cz.)
którym jedynym sposobem na przetrwanie jest ich naśladowanie — na piękną łąkę, gdzie każdy sam dyktuje sobie zasady. Coś wspaniałego!
Przerwa świąteczna i ferie zimowe minęły mi bardzo przyjemnie. Każdego dnia coś się działo, a ja żyłam nadzieją, że po tym miesiącu wrócimy wreszcie do szkół. Liczyłam na to codziennie. Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że kiedykolwiek będę tęsknić za szkołą i normalnymi lekcjami, bez wahania bym go wyśmiała. Teraz szkoła jest miejscem, za którym tęsknię najbardziej.
Miałam nadzieję na ponowienie się zajęć, z całych sił wierzyłam w powrót!
Nagle nadszedł koniec. Wszystko pękło jak mydlana bańka. Stało się to wtedy, gdy dowiedziałam się, że zdalne nauczanie jest przedłużone. Nie ukrywam, byłam zła, rozczarowana. Emocje te nasiliły się
dwa tygodnie później, kiedy poinformowano o otwarciu centrów handlowych, muzeów i galerii sztuki. To wszystko jest otwierane, a my nie mamy pozwolenia na kształcenie się? Byłam i do tej pory jestem wzburzona, ponieważ mimo obietnic o otwarciu w pierwszej kolejności szkół dla ósmoklasistów i maturzystów, otworzono galerie. Niestety jako obywatel, do tego niepełnoletni, nie mam zbyt wiele do powiedzenia w tej sytuacji, więc będę czekać. Kto wie, może się doczekam.
Teraz żyję nadzieją, że 15 lutego będę już w szkole. Brakuje mi tej atmosfery, której nie można
stworzyć przez ekran komputera. Liczę choćby na zajęcia hybrydowe. Mówią, że nadzieja matką głupich. Mówią też, że nadzieja umiera ostatnia.
My nadal czekamy.
Eliza
Z ostatniej chwili: nauka zdalna (także dla maturzystów i ósmoklasistów) została przedłużona do 28 lutego.
Fot. Pixabay.
Komentarze
Prześlij komentarz